WSTĘP 

Do Ryszarda Schramma

 

Lichy śnieg, Ryszardzie, że do Olchowy

Na saniach nie dojedzie. Co spalone

Dymem się włóczy po Ostrej Górce,

Do Tarnawki roztopami spływa.

 

A nam, było nie było "tutejszym",

Nad ocalałymi księgami parafialnymi usiąść,

Z księżych zapisków sagi rodzinne wysnuwać,

Potargane na powrót w supły wiązać.

 

W cerkwiach na ławkach kolatorskich

Kości, sądu czekające, w jaką taką

Całość składać i w ciała przyoblekać.

 

O, jakie huczne świętych obcowanie! 

Każdy z nich osobny, krwisty i rumiany

Od słońca, co właśnie za Bieszczad zachodzi.

 

(Janusz Szuber)

     I znów ,,było nie było tutejsi" w skupieniu ,,nad ocalałymi księgami usiedli", by nie tylko ,,sagi rodzinne wysnuwać", a i dzieje większych cząstek społeczności ,,potargane na powrót w supły wiązać". Owocem tej właśnie pracy jest ów ,,Bieszczad" - już dziesiąty, a zatem jubileuszowy.
    To 10 lat temu członkowie Oddziału Bieszczadzkiego Towarzystwa Opieki nad Zabytkami z siedzibą (wówczas jeszcze) w Michniowcu wydali pierwszą, jakże skromną w porównaniu z obecną publikacją, broszurkę, która zawierała głównie sprawozdania lokalnego TOnZ-u. Wówczas zapewne nikt z nich nie spodziewał się, że był jednym ze sprawców wydawnictwa periodycznego, które - z roku na rok rozrastając się, nabierając większej wagi i coraz lepiej wpisując się w bieszczadzką teraźniejszość dzięki korzeniom coraz mocniej zaczepionym w jej przeszłości - doczeka swego dziesięciolecia.
    Nie pora ku temu, by zastanawiać się, czy wszyscy z nich spełniają w dostatecznym stopniu wszystkie kryteria ,,tutejszości". Ważniejsze jest chyba to, że na pewno wszyscy na uznanie za ,,tutejszych" zasługują choćby przez to, że czują się z ,,tutaj" związani i robią dlań znacznie więcej, niż muszą, mimo że nie zawsze albo byli, albo też są przez ,,tutaj" hołubieni i docenieni.
    Tegoroczny ,,Bieszczad" otwiera tekst, którego bohaterami są potomkowie Stefana Wancza z Wajnagu i jego synów Iwonii i Teodoryka Unichowskich -Ustrzyccy, Bereżańscy, Terleccy, Stebniccy, a zatem chyba najbardziej z ,,tutejszych tutejsi". W poprzednim roczniku dzieje tych familii, których gniazdem rodowym były Ustrzyki Dolne i mających ,,Przestrzał" za herb, zostały zaczęte, teraz następuje ciąg dalszy. Wśród współczesnych członków tych rodów nikt chyba nie wie, iż gotowany na następcę Stanisława Augusta Poniatowskiego książę Stanisław Poniatowski - syn brata ostatniego króla Kazimierza Poniatowskiego i Apolonii Poniatowskiej de domo Ustrzyckiej, a także Piotr Leonidowicz Kapica - jeden z najwybitniejszych fizyków XX stulecia, twórca sukcesów nauki radzieckiej w tej dziedzinie i laureat Nagrody Nobla w 1978 r. - i ks. biskup Mateusz Franciszek Ustrzycki z kanadyjskiego Hamilton są liśćmi z tego samego drzewa. Już tylko dla tej wiedzy warto przestudiować część II ,,Dziejów rodzin szlacheckich herbu Przestrzał od XVI do XVIII w." Macieja Augustyna.
    Na pewno do ,,tutejszych" należy adresat Szuberowych strof Ryszard Wiktor Schramm - biochemik i fizjolog roślin, profesor Uniwersytetu Adama Mickiewicza, twórca katedry biochemii na tej uczelni, znany podróżnik i... potomek właścicieli Olchowy. Choć z urodzenia jest poznaniakiem, to duchowo pozostaje ciągle olchowianinem. Gdyby tak nie było, to przecie nie byłby poświęcił tyle czasu i tyle wysiłku wyjaśnianiu skrzętnie skrywanej przez przodków tajemnicy swego rodu, niejako przy okazji odsłaniając to, co z przeszłości Olchowy odsłonić się jeszcze dało. Jego ,,Prywatna podróż pamięci" to wielowątkowe ,,śledztwo historyczne", które ustala z pewnością 99,9%, skąd współczesnych Schrammów ród. Są tam po drodze różne smaki i smaczki, wśród których nie brak i znakomitych obrazków obyczajowych, i burzliwego, trwającego lata całe romansu, i nawet wątku kryminalnego.
    Drugi tekst tego samego autora ,,Jan Nepomucen Tarnawski" powstał z inspiracji ,,Opowieścią o figurze św. Jana Nepomucena w Lesku" Bolesława Baranieckiego, zamieszczoną w poprzednim ,,Bieszczadzie". R. W. Schramm opisuje dzieje figury św. Jana Nepomucena, stojącej wysoko nad lewym brzegiem Tarnawki w Tarnawie Górnej.
    O śladach po tych, którzy tutaj przez wieki byli, lecz wskutek tragicznych wyroków historii być przestali, pisze doktorantka z Uniwersytetu Wrocławskiego Anna-Maria Bogdańska. Jej - napisany ze znawstwem tematu - tekst ,,Cmentarz żydowski w Lutowiskach" poświęcony jest najważniejszym ustaleniom, poczynionym w toku dotychczasowych prac inwentaryzacyjno-dokumentacyjnych prowadzonych na lutowiskim kirkucie. Autorka niejako przy okazji przekazuję skondensowaną i mało nam znaną wiedzę o żydowskich zwyczajach funeralnych.
    Z kolei Bogdan Augustyn wyprawia się w kierunku wschodnim, by w materiale ,,Na zachód od Dobromila" opisać krajobraz kulturowy, jaki ukształtował się w toku wielowiekowego procesu historycznego w Huczku, Kniaźpolu, Michowej, Wielkim, Polanie i Tarnawie - wioskach położonych w sąsiedztwie i jakby w cieniu Dobromila. Przełomową datą w historii tego mikroregionu nad Wyrwą i środkowym Strwiążem był 23 listopada 1374 r., kiedy to otrzymali tam swoje pierwsze nadania Füllsteinowie - niemiecki ród szlachecki z Moraw. Sprowadził ich książę Władysław Opolczyk, zarządzający Rusią Czerwoną z ramienia króla Ludwika Węgierskiego. Rycerze Herbord i Frydrusz, zwani Pawcze, otrzymali wtedy dziewięć wsi. Wywodzący się od nich ród Herburtów odegrał w następnych latach niepoślednią rolę, która wyrastała wysoko ponad wymiary lokalne.

    Bolesław i Danuta Baranieccy snują natomiast opowieść o czasach nie tak odległych i o zdarzeniach, które miały zupełnie inny wymiar. ,,Jak to było z leską fotografią" to zarys początkowych kilkudziesięciu lat fotografii związanej w różnoraki sposób z Leskiem - od wykonanego na srebrnej płytce o formacie 6 cm x 9 cm dagerotypu przedstawiającego aptekarza Roberta Barańskiego, który tę podobiznę dał sobie zrobić podczas pobytu w Wiedniu we wczesnych latach czterdziestych XIX w. (zaledwie kilka lat po wynalezieniu tej techniki!), po zdjęcia wykonywane przez leskich fotografów zawodowych i amatorów na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX w. Trudnym do przecenienia walorem tego szkicu jest zebranie bogatego materiału fotograficznego, który ilustruje opisywany proces. To już nie przeszłość wywiedziona z ,,ksiąg parafialnych", lecz utrwalona w obrazach dzięki wynalazkom Francuzów Nipce'a i Daguerre'a oraz Anglika Talbota.
    Jeszcze inny, rzadko podejmowany przez historyków regionalistów aspekt przeszłości stał się przedmiotem opisu Macieja Augustyna. Zazwyczaj zainteresowania zajmujących się Bieszczadami historyków skupiają się na historii politycznej, przemianach społeczno-obyczajowych czy kulturalnych. Prawie w ogóle nie zauważa się zaś historii gospodarczej, chociaż na dobrą sprawę to właśnie gospodarka decydowała (i decyduje) o roli regionów i o jakości życia ich mieszkańców. Zatem tekst ,,Bieszczadzcy przemysłowcy, rzemieślnicy i kupcy pod koniec XIX w." trzeba uznać za ważny wyłom w dotychczasowej regionalistyce historycznej.
    Starszy pracownik naukowy Muzeum Historyczno-Etnograficznego w Samborze (Ukraina) Petro Zborowśkyj w ,,Bożonarodzeniowym cyklu świątecznym w tradycji wsi Wysocko Wyżne w Turczańskiem" opisuje na podstawie relacji mieszkańca tej wioski Michajła Hromyka zwyczaje i obyczaje związane z Bożym Narodzeniem. Prawdopodobnie wiele z nich było znanych i kultywowanych w wioskach bieszczadzkich, bo to ten sam region etnograficzny, a w granicach obecnego powiatu bieszczadzkiego jest część dawnego powiatu turczańskiego.
    W poprzednim roczniku Mieczysław Darocha penetrował trasę kolejki wąskotorowej z Rzepedzi przez Duszatyn, Prełuki, Mików do Smolnika i jej zachowane do dzisiaj w terenie pozostałości. Niejako uzupełnieniem tamtego materiału jest ósma już część ,,Szlakami kolejek wąskotorowych w Bieszczadach", w której autor śledzi odnogi opisanej uprzednio kolejki rzepedzko-smolnickiej. Jak się okazuje, doliny Kołodzialnego, Olchowatego i Mikowego - trzech potoków będących dopływami Osławy - zostały wykorzystane przez hr. Potockiego do wybudowania wąskotorówek, umożliwiających eksploatację położonych w nich lasów. Obecnie żadna z tych kolejek już nie jeździ, a w terenie zachowały się jedynie po nich - z każdym rokiem mniej widoczne - ślady.
    O trzech epizodach związanych z II wojną światową w naszym regionie pisze Jerzy Tarnawski. Najpierw opisuje szarżę ułanów z Grupy Operacyjnej Kawalerii gen. Władysława Andersa na żołnierzy Armii Czerwonej stacjonujących w Bóbrce. Do tego ataku doszło 30 września 1939 r. Dwa kolejne epizody - ,,Szczęśliwa przeprawa" i ,,Ofiara wojny" - to późniejsze prawie o kwartał próby przeprawienia się przez San, stanowiący granicę pomiędzy strefami okupacyjnymi sowiecką i niemiecką. Jedna z nich kończy się szczęśliwie, druga - tragicznie.
    Prof. dr hab. inż. Janusz Dziewański z Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN w Krakowie to także ,,tutejszy" nie tylko przez swoje dzieciństwo w Lesku i lata okupacji spędzone w Ustrzykach Dolnych, ale i przez swe ,,bieszczadzkie" dokonania zawodowe. Był już współautorem dziejów budowy hydroelektrowni w Myczkowcach ,,Do trzech razy sztuka", które zostały opublikowane w ,,Bieszczadzie" nr 8. Tym razem w ,,Morzu Bieszczadzkim" opisał budowę zapory wodnej i elektrowni w Solinie. Jest jednym z twórców i świadków powstawania od początku do końca tego ,,Morza Bieszczadzkiego". Bez wątpienia trudno byłoby znaleźć kogoś, kto mógłby równie kompetentnie opowiedzieć, jak to się rzeczywiście działo. Znając przeszłość i teraźniejszość Zalewu Solińskiego i solińskiej hydroelektrowni trudno się dziwić pobrzmiewającej z tekstu dumie, że ,,została ona zaprojektowana i zbudowana przez Polaków, w zdecydowanej większości przy wykorzystaniu polskich materiałów", i przekonaniu, że ,,w tym obiekcie biją tysiące serc tych, którzy go budowali i przyczynili się do przekazania go całemu społeczeństwu".
    ,,Bieszczad" zamyka pożegnanie prof. dra Józefa Pietrzykowskiego - wychowanka chyrowskiego konwiktu, w czasie wojny żołnierza AK i powstańca warszawskiego, po wojnie organizatora i wykładowcę uczelni politechnicznych w Damaszku, Kampali i Colombo, pracownika Polskiej Akademii Nauk i prezesa Koła Byłych Chyrowiaków. Zmarł 24 lipca 2002 r. Jego również można zaliczyć do ,,tutejszych", gdyż był miłośnikiem Bieszczadów i przyjacielem ,,Bieszczadu". Dzięki Jego życzliwości i wszechstronnej pomocy możliwe było przygotowanie przez Bogdana Augustyna do ,,Bieszczadu" nr 4 historii konwiktu OO. Jezuitów w Chyrowie.


Tadeusz Szewczyk

BIESZCZAD nr 10 - rok 2003

 

 

UWAGA COPYRIGHT

Wszystkie materiały prezentowane na stronach tego serwisu (np. teksty, layout, grafiki, zdjęcia, logotypy, kod html/css etc.)

chronione są prawem autorskim. Ich nieautoryzowane wykorzystanie w jakikolwiek sposób jest karalne.Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved 

© 2011 TOnZ - Oddział Bieszczadzki