WSTĘP
(Waldemar Bałda „Bieszczady: nadzieja”)
W tym „Bieszczadzie” – podobnie jak w 25 poprzednich – wracamy do „tych berd, i wykrotów, i działów”, których „dawno nie ma”, zaczynając od wyprawy do Krywki. Wsi tej rzeczywiście „dawno nie ma”. Ale była... Leżała na wschód od Lutowisk, a miejsce po niej teraz jest częścią sołectwa Lutowiska.
W internetowej Wikipedii napisano, że „wieś została lokowana w 1580 r. na prawie wołoskim, stanowiąc własność Kmitów”. Odnaleziony niedawno w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie akt lokacyjny Krywki pozwala przesunąć w czasie datę jej powstania o ponad 30 lat wstecz. Dokument ów powstał w leskim zamku w piątek po drugiej niedzieli Wielkiego Postu 1556 r. Tego dnia wdowa po Piotrze Kmicie, „najznakomitsza wojewodzina krakowska” Barbara z Herburtów Kmitowa potwierdziła w nim udzielenie szlachetnemu Iwanowi Teleśnickiemu zgody na lokowanie w swoich dobrach wsi Krywa, którą później zwano Krywką.
Szczegółowa analiza owego zapisu stanowi zrąb artykułu Macieja Augustyna i Roberta Sochania, otwierającego ten „Bieszczad”. Warto zwrócić uwagę, że jego autorzy nie ograniczają się jedynie do wiwisekcji „Przywileju lokacyjnego wsi Krywka z 1556 r.”, lecz przekazują ponadto sporo wiadomości o początkach i dalszych dziejach Krywki, traktując je jako egzemplifikację procesu zagospodarowywania terenów nad górnym Sanem.
„W dorzeczu Osławy” to najdłuższy cykl artykułów w naszym roczniku. Wojciech Wesołkin przedstawia w nim historie miejscowości znad Osławy i jej dopływów. W dziesięciu odcinkach, które ukazały się do tej pory, poznaliśmy przeszłość dwudziestu z nich. Były to: Balnica, Czystogarb, Dołżyca, Duszatyn, Jawornik, Komańcza, Łupków, Maniów, Mików, Osławica, Prełuki, Radoszyce, Rzepedź, Smolnik, Szczerbanówka, Turzańsk, Wola Michowa, Zubeńsko, Szczawne i Kulaszne.
Jedenasta część opisuje dzieje Płonnej, Kamiennego i Wysoczan – trzech wiosek z pogranicza Bieszczadów Zachodnich, Beskidu Niskiego i Pogórza Bukowskiego, które przez kilka stuleci jako dobra szlacheckie pozostawały w rękach Tarnawskich, Felsztyńskich-Odnowskich, Stanisławskich, Bełżeckich, Stadnickich, Ossolińskich, Truskolaskich i Rylskich.
Następnie Maciej Augustyn zarysowuje przebieg osadnictwa w dorzeczu środkowego Strwiąża i Wiaru, które ściśle związane jest z dziejami Herburtów herbu Pawęża. Przedstawiciele tego rycerskiego rodu 23 listopada 1374 r. od księcia Władysława Opolczyka otrzymali przywilej z nadaniem dziewięciu wsi w tym rejonie. W wyniku trwającego bez mała 200 lat procesu zagospodarowano całą dolinę górnej i środkowej Wyrwy.
Naszkicowawszy ów proces, M. Augustyn szerzej opisuje dzieje Kwaszeniny, która jako osobna wieś wyodrębniła się w połowie XVI w. Ale najważniejszą część jego tekstu stanowi – zgodnie z tytułem – zniesienie pańszczyzny w tej wiosce, przedstawienie wynikających z tego aktu rozwiązań, a także analiza i ocena będących jego konsekwencją skutków ekonomicznych i społecznych.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że ta przełomowa zmiana dokonana została w tej wsi w 1767 r., a więc jeszcze w czasach I Rzeczypospolitej, kiedy to próby likwidacji pańszczyzny i wprowadzenia oczynszowania chłopów były niezwykle rzadkie. W zaborze austriackim, w którym po rozbiorach znalazła się Kwaszenina, do uwłaszczenia chłopów doszło dopiero ponad 80 lat później.
Sianki to wieś w dolinie górnego Sanu, której nazwa właśnie od Sanu pochodzi. Leżała ona po obu stronach rzeki. Po wojnie została przecięta granicą państwową. Po stronie ukraińskiej zamieszkuje je ok. 600 mieszkańców. Polska część Sianek pozostaje wyludniona.
Pierwsza historyczna wzmianka o Siankach pojawia się w 1580 r. i związana jest z podziałem dóbr po śmierci wielkiego marszałka koronnego Piotra Kmity. Po jego zgonie wieś odziedziczyła wdowa Barbara z Herburtów Kmitowa. Później właścicielami Sianek byli Tarłowie, Zatwarniccy i Czarnieccy. Ok. 1819 r. majątek w Siankach kupił syn znanego malarza Stanisława Stroińskiego Antoni, również malarz. Przed śmiercią Antoni Stroiński zapisał majątek żonie Apolonii. Po niej odziedziczył go syn Franciszek, który ożenił się z Klarą z Kalinowskich. I właśnie losy Franciszka i Klary stały się kanwą opowieści o wielkiej miłości, która to stanowi osnowę jednej z najbardziej znanych legend bieszczadzkich.
Artykuł dr Grażyny Holly „O Stroińskich, dawnych właścicielach Sianek” jest podsumowaniem wyników dotychczasowych poszukiwań informacji na temat losów Stroińskich. Ich ważny efekt stanowi także weryfikacja legendy o miłości Franciszka i Klary. Jaki jest jej wynik? Aby się tego dowiedzieć, trzeba ten materiał przeczytać.
Z tą samą miejscowością wiąże się krótki artykuł dra Wojciecha Krukara „Przyczynek do losów cerkwi w dawnych Siankach”. Stanisław Kryciński w książce „Bieszczady. Tam gdzie diabły, Hucuły, Ukraińce” stwierdza, iż w Siankach było pięć kolejnych cerkwi. Na dodatek – co jest rzadkością – wiadomo, jak one wyglądały. Najstarsza z nich, pochodząca z 1645 r., została bowiem sprzedana do Kostryni nad Użem. Zbudowaną po niej w 1834 r. świątynię przeniesiono do wsi Sil (Sól). Wygląd dwu następnych, nieistniejących już cerkwi uwieczniono na fotografiach z okresu międzywojennego. Piąta zaś to współczesna cerkiew, która znajduje się po stronie ukraińskiej.
W. Krukar, opierając się na dostępnych dokumentach, mapach, fotografiach i opracowaniach, stara się ustalić, gdzie stały siańskie cerkwie. Bardzo pomocne w tych dociekaniach są wywiady przeprowadzone przez niego z dawnymi mieszkankami Sianek. Na podstawie pozyskanych z tych źródeł danych wysnuwa on wniosek, że „chronologii wiekowej siańskich cerkwi odpowiada ich położenie – każda młodsza była w wyższej części wsi”, co – jak twierdzi – było „konsekwencją rozwoju przestrzennego osady w jednym kierunku”.
W artykule „Dwa opisy pochówku samobójcy w Zabrodziu z 1871 r.” Maciej Augustyn przytacza materiały prasowe na temat samobójczej śmierci rolnika z Zabrodzia, zamieszczone najpierw na łamach „Neue Freie Presse” i kilkanaście dni później w „Dzienniku Polskim”. Teksty te – jak zaznacza autor – zawierają „drastyczne opisy zaszłych w przeszłości zdarzeń związanych z pochówkiem samobójcy”. I tak jest rzeczywiście.
Jednak podejmuje tę tematykę „nie dla sensacji, lecz jako uzupełnienie dokumentacji odnoszącej się do wierzeń dawnych mieszkańców Karpat”. Samobójcza śmierć zabrodzianina stała się przyczyną ciągu zdarzeń, związanych z pochówkiem wisielca i będących przede wszystkim wynikiem konfliktu pomiędzy obowiązującymi regulacjami prawnymi i przepisami sanitarnymi a mocno zakorzenionymi wierzeniami w negatywny wpływ śmierci samobójczej na losy całej społeczności.
Dzisiaj nie wyobrażamy sobie naszej kuchni bez soli. Od kiedy dieta ludzi zaczęła opierać się na zbożach, warzywach oraz gotowanym i pieczonym mięsie, dodawanie soli do potraw oraz wykorzystywanie jej do konserwacji żywności stało się powszechną praktyką. Stosuje się ją nie tylko dla poprawienia smaku, lecz jest też niezbędna do prawidłowego funkcjonowania organizmu.
Dostęp do soli od dawien dawna był na niektórych terenach jedną z przyczyn rozwoju osadnictwa. Sól była bardzo cennym minerałem. W zachodniej Afryce wymieniano ją ongiś nawet na wagę złota. W czasach Kazimierza Wielkiego wpływy z podkrakowskich żup solnych stanowiły 1/3 dochodów skarbu królewskiego.
W naszym regionie sól pozyskiwano w dolinie rzeki Tyrawki. Jak wykazały badania archeologiczne, proces ten trwał tu co najmniej od epoki późnego brązu (1000–850 p.n.e.). Dr Maciej Dębiec, który kierował tymi badaniami, przypuszcza, że tutejsze słone źródła mogły być wykorzystywane do pozyskiwania soli już w neolicie.
Założenie warzelni ze studnią solankową w pierwszej połowie XV w., a więc jeszcze w średniowieczu, zapoczątkowało historię miejscowych żup solnych, a także dało miano związanej z nimi wioski, którą nazwano Tyrawą Solną.
Odtworzenie dziejów tyrawskiej żupy, chronologiczne uporządkowanie dotychczas publikowanych danych oraz ich uzupełnienie nowo odszukanymi informacjami, dotyczącymi szczególnie ostatniego stulecia jej istnienia, jest podstawowym celem artykułu dra Stanisława Kucharzyka „W tejże wsi była żupa. Kalendarium salin tyrawskich.”
Poeta i prozaik, dziennikarz, slawista, tłumacz, działacz społeczny i polityczny Iwan Franko uważany jest za najwybitniejszego – obok Tarasa Szewczenki – przedstawiciela ukraińskiej myśli politycznej i literatury. Niewiele osób wie, że w jego dorobku jest ponad 1200 tekstów napisanych po polsku i publikowanych w polskich czasopismach. Jeden z nich – wydrukowany w 1896 r. w „Kurjerze Lwowskim” – „Ilustracja do sprawozdania inspektora przem[ysłowego]” w bardzo negatywnym świetle przedstawiał sytuację robotników w ustrzyckim tartaku Streatzów i stał się przyczyną niemałych tarapatów autora1.
W tym „Bieszczadzie” zamieszczamy jego artykuł „>>Gmina<< i >>zadruga<< wśród rusińskiego ludu w Galicyi i na Bukowinie”, traktujący o dwóch tradycyjnych, w owym czasie już niemal reliktowych formach organizacji życia społeczności wiejskich, zaobserwowanych podczas pobytu małżeństwa Olgi i Iwana Franków w Dydiowej.
W naszym roczniku Waldemar Bałda niejako specjalizuje się w przybliżaniu postaci, których losy wiązały się z Bieszczadami, a o których całkowicie lub niemal całkowicie zapomniano. Jedną z takich zapoznanych osób jest bohater artykułu „Ustrzyczanin w generalskim mundurze”.
Bohater ów jako lekarz wojskowy służył przez 32 lata w armii austriackiej. Odszedł z niej w listopadzie 1918 r., by kilkanaście dni później wstąpić do Wojska Polskiego. W stan spoczynku został przeniesiony 1 maja 1921 r. Był szanowany i wysoko oceniany przez podwładnych i przełożonych. „Bardzo dobry szef sanitarny – pracowity – bardzo prawy charakter” – w krótkich żołnierskich słowach ocenił go gen. Adam Nowotny.
Na krańcu jednego z dwóch najstarszych osiedli Ustrzyk Górnych na kamiennej podbudówce stoi żeliwny krzyż. Z powodu usytuowania przy dawnej drodze gruntowej do Wołosatego powszechnie uważany jest za jedną z pozostałości po dawnych Ustrzykach Górnych i ich mieszkańcach i traktowany jako taka właśnie pamiątka.
„Krzyż ten nie ma nic wspólnego z dawną wsią!” – stwierdza Waldemar Bałda w „Nieoczywistej historii ustrzyckiego krzyża”. I udowadnia prawdziwość tego stwierdzenia, opowiadając, jaka jest historia ustrzyckiego krucyfiksu i kto stoi za jego posadowieniem w tym miejscu.
Aniśmy się obejrzeli, a tu czterdzieści lat minęło. To szmat czasu. Dla niektórych połowa życia, a dla innych czasami życie całe. Oddział Bieszczadzki Towarzystwa nad Zabytkami powstał w 1985 r. Prawdopodobnie nikt się wtedy nie spodziewał, że ta wyprawa w bieszczadzką przeszłość – „Po magurach, munczelach, przysłupach/ Mnożąc działy, paryje, czerteże/ Szczyty, stohy, parowy i młaki” – będzie tak długa...
Pomysłodawcą i współzałożycielem naszego stowarzyszenia, a także przez dwie pierwsze, chyba najtrudniejsze kadencje jego prezesem był Zdzisław Kwasek, który zmarł w ostatnim dniu ubiegłego roku. Jego – jak się okazuje – rzeczywiście nieszablonowe i bardzo pracowite życie na końcu tego rocznika przybliża Andrzej Szczerbicki we wspomnieniu „Zabytkom bieszczadzkim na pomoc”.
Bez znaczenia gdzie: tam, dalej, czy tu
Poprzez wierchy, rozdoły, wykroty
Z dróg wybrana już jedna – spośród stu
Po magurach, munczelach, przysłupach
Mnożąc działy, paryje, czerteże
Szczyty, stohy, parowy i młaki
W imię czego? Bo wierzę? Bo wierzę…
W lipę świętą i w jesion wyniosły
W cisa co jest derkaczy schronieniem
Jodłę – panią dla ludu łaskawą
Lecz co dalej? I dokąd? Ja nie wiem…
Gdzieś wawrzynek i wilcza jagoda
Tojeść, rojnik i pełnik, i knieć
Wężymordu bukiety rzucone
Czy mam być – czy jednak raczej mieć
Kiedy feny madziarskie napłyną
Grozę budzić tam wyżej są zdolne
Ja na progu domu serdecznego
Żale składam – w sylabach niemodnych
A gdy nowy poranek zaświeci
Grzbiet ukaże swój Szeroki Wierch
Znów pytanie się stare otworzy:
W przeszłość? W przyszłość? Gdzie ruszyć mam? No gdzie?
Czy we wspomnień przeklętą ułudę
Czy w nieznane niedokonanego dnia
Czy pod bukiem się z sobą rozliczać
Czy wśród tłumu – gdziem przecież jest sam
Bo tych berd, i wykrotów, i działów
Dawno nie ma. Nie było – i już?
Tak jak świtów i zmierzchów pod granią
Szelężników, jastrzębców… Złych snów.
1 Historia ta opisana została w monografii „Ustrzyki Dolne. Dzieje społeczno-gospodarcze”; tam też przedrukowano ów artykuł. – M. Augustyn „Ustrzyki Dolne. Dzieje społeczno-gospodarcze”, Ustrzyki Dolne 2022, t. 2, s. 186 i 200.
Tadeusz Szewczyk
BIESZCZAD nr 26 - rok 2024-25
UWAGA COPYRIGHT
Wszystkie materiały prezentowane na stronach tego serwisu (np. teksty, layout, grafiki, zdjęcia, logotypy, kod html/css etc.)
chronione są prawem autorskim. Ich nieautoryzowane wykorzystanie w jakikolwiek sposób jest karalne.Wszelkie prawa zastrzeżone
All rights reserved
© 2011 TOnZ - Oddział Bieszczadzki