WSTĘP

 

 

Przez gołoborza wystygłe hamernie 

Źródła żelazne fundamenty osad 

Spalonych ogniem z dudniącej przełęczy 

W kołpaku rysim z krzemienną siekierą 

Z zębem złamanym na rzymskim denarze 

 

Nie przestrzegając reguł chronologii 

Na biodrze ucisk kabury z naganem 

Czasem w zaprzęgu kiedy indziej luzem 

Wieźliśmy wino węgierskie a tamci 

Bursztyn dojrzały w północnych zatokach 

 

Żubrze kożuchy werlasy żubracze 

Osobliwe narzecze tutejszych pasterzy 

Uzbrojonych w drągi i szklane trombity 

Jakiś dar wspólnocie należało złożyć 

Na świadka biorąc węża eskulapa 

 

(Janusz Szuber "Luzem i w zaprzęgu" z tomu "Apokryfy i epitafia sanockie") 

 

   "Nie przestrzegając reguł chronologii", dał Janusz Szuber - współczesny poeta z Sanoka - wizję trudnej i przepełnionej zdarzeniami tragicznymi historii Bieszczadów, wizję zsyntetyzowaną, ograniczoną do wydobycia znaków, które wycisnęły na niej piętno szczególnie mocne. Te znaki z przeszłości regionu bieszczadzkiego, ujęte nieco inaczej i przekazane w mniej artystycznej niż utwór poetycki formie, składają się także na ten - czwarty już lub dopiero - rocznik Towarzystwa Opieki nad Zabytkami "Bieszczad".
    Nieco odmiennie niż w Szuberowym wierszu ułożono je, z grubsza "przestrzegając reguł chronologii". Stąd na przodzie znalazła się rozmowa Tadeusza Szewczyka z prof. drem hab. Janem Machnikiem o najstarszych mieszkańcach Bieszczadów - "Karpaccy rolnicy sprzed tysięcy lat".
    Prof. Jan Machnik z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Krakowie jest jednym z najwybitniejszych archeologów zajmujących się regionem wschodnich Karpat i potrafi o czasach zaprzeszłych tego obszaru mówić w sposób przystępny i arcyciekawy, co wśród uczonych tego formatu nie jest zbyt częste.
    Autorem drugiego tekstu "Prace inwentaryzacyjne na kirkucie w Lesku" jest dr Andrzej Trzciński, który wraz z drem Markiem Wodzińskim i mgrem Pawłem Sygowskim prowadzi badania na leskim cmentarzu żydowskim, przygotowując kompleksową inwentaryzację tej - należącej do najstarszych w Polsce - nekropolii żydowskiej. Przekazując ogólne informacje na temat najdawniejszych nagrobków zachowanych na leskim "okopisku", autor przybliża dwa z nich, szczególnie wartościowe: jeden z I połowy XVI w., drugi z początku następnego stulecia.
    "Kościół p.w. św. Michała Archanioła w Starej Soli" autorstwa Andrzeja Szczerbickiego przedstawia dzieje i stan dzisiejszy szacownej (o dziejach zapoczątkowanych w czasach Kazimierza Wielkiego), wspaniałej niegdyś i będącej obecnie w ruinie świątyni rzymskokatolickiej, a przy okazji niejako przekazuje rys historyczny miasta i parafii. Artykuł ten winien stanowić dla czytelnika podwójną zachętę: po pierwsze - do odwiedzin, znajdującej się obecnie na Ukrainie, lecz niedaleko naszej granicy Starej Soli, po drugie - do różnych form pomocy w ratowaniu przepięknego, imponującego i mocno zniszczonego kościoła.
    O wydarzeniach 1846 r. w Bieszczadach, o ich podłożu, typowym i nietypowym przebiegu oraz skutkach na przykładzie wypadków w Smolniku nad Sanem i okolicznych wioskach opowiada Maciej Augustyn w "Rabacji we wsiach nad górnym Sanem w 1846 roku".
    Powstały w latach 80. ubiegłego wieku Zakład Naukowo-Wychowawczy Oo. Jezuitów w Chyrowie, "który rozsławił to miasto nie tylko na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej", jest "głównym bohaterem" materiału opracowanego przez Bogdana Augustyna. "Dzieje Konwiktu Oo. Jezuitów w Chyrowie" wbrew zapowiedzi w tytule nie ograniczają się jedynie do przedstawienia genezy i losów tej dbającej o wszechstronny rozwój, niezwykle bogato i nowocześnie wyposażonej placówki wychowawczo - dydaktyczno - naukowej, ale poprzez zarysowanie sylwetek czy choćby przywołanie nazwisk związanych z nią ludzi dowodzą, że "Deo - Patriae - Amicitae" to wartości, które tam wyhaftowano nie tylko na konwiktowym sztandarze, lecz także w umysłach i sercach tysięcy wychowanków.
    Dzieje świątyni greckokatolickiej (a właściwie świątyń) oraz cmentarza, plebani i szkoły parafialnej w Rabem koło Ustrzyk Dolnych wzbogacone o historię samej miejscowości składają się na artykuł Macieja Augustyna "Cerkiew w Rabem k. Ustrzyk Dolnych". Jak zwykle u tego autora z niezwykłą dociekliwością poddane zostały analizie dostępne materiały historyczne i "źródła żywe" po to, by możliwie wiarygodnie i szeroko odkryć to, co jeszcze do niedawna wydawało się na zawsze zakryte.
    Również odkrywaniem tego, co wydawało się na zawsze zakryte, wypełnione są "Wspominki ustrzyckie". Tym razem jednak to nie wnikliwe studiowanie dokumentów, ale fenomenalna pamięć Marii Dziurzyńskiej - dawnej mieszkanki Ustrzyk Dolnych - pozwoliła na nadzwyczaj precyzyjne odmalowanie takiego obrazu tego miasta, jakiego nikt z obecnych jego mieszkańców z pewnością nie pamięta. Jak ogromna jest wartość tego pamiętnika, umieją ocenić jedynie ci, którzy wcześniej próbowali dowiedzieć się czegokolwiek o ustrzyckiej przeszłości i najczęściej wobec braku źródeł musieli ze swych zamierzeń rezygnować.
    Swego rodzaju suplementem do pamiętnika Marii Dziurzyńskiej są "Moje wspomnienia z Ustrzyk Dolnych" Eugeniusza Wanieka - również dawnego ustrzyczanina, który swoją pamięcią sięga także do lat poprzedzających I wojnę światową.
    Inny jeszcze charakter ma wyprawa w bieszczadzką przeszłość zaproponowana w następnym artykule. Podobnie jak w poprzednim wydaniu "Bieszczadu", także i tym razem Mieczysław Darocha, wędruje "Szlakami kolejek wąskotorowych w Bieszczadach", starając się na podstawie zniekształceń naturalnej rzeźby terenu i odnalezionych podczas penetracji "dowodów rzeczowych" możliwie najdokładniej odtworzyć i możliwie najprecyzyjniej opisać przebieg tras - nie istniejących już od wielu dziesiątek lat - leśnych kolejek wąskotorowych.
    Szkic Ryszarda Wiktora Schramma to znowu odmienny aspekt bieszczadzkiej historii - meandry toponomastyki, ściślej zaś rzecz ujmując - zmiany zachodzące we fleksji nazw miejscowych typu Olchowa, Bezmiechowa, Cisna itd. Wydaje się, że to - zasygnalizowane już w tytule "Przeciw łamaniu tradycji" - opowiedzenie się autora za dawnymi formami fleksyjnymi nie spowoduje ich umocnienia. Wniosek taki podsuwają przedstawione w tekście wyniki badań.
    Część historyczną "Bieszczadu '96" zamykają "Cerkwie w okolicach Starzawy" Macieja Augustyna i Andrzeja Szczerbickiego, będące swego rodzaju kontynuacją - zamieszczonego w poprzednim numerze wydawnictwa - artykułu tych samych autorów "Cerkwie w dolinie potoku Mszaniec". Tym razem także zaprezentowano rysy historyczne kolejnych kilkunastu położonych po stronie ukraińskiej cerkwi, zilustrowane fotografiami przedstawiającymi ich obecny wygląd.
    W końcowej części "Bieszczadu" znalazły się najciekawsze reakcje na poprzedni rocznik oraz informacje na temat działalności w poprzednim roku oddziału michniowieckiego Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
    Jeszcze słów parę o tytule. Jeden z dystrybutorów "Bieszczadu", zobaczywszy rok temu to wydawnictwo po raz pierwszy, stwierdził, że to wstyd wydać publikację z błędem na okładce. Jego zdaniem tytuł powinien brzmieć "Bieszczady". To nie do końca prawda. W "Słowniku etymologicznym języka polskiego" Aleksandra Brücknera nie ma wprawdzie hasła "Bieszczad", lecz jest "Beskid". W artykule hasłowym zaś można przeczytać m.in.: "Beskid, ruskie, zamiast polskiego Bieszczadu (...) Beskid i Bieszczad jedno słowo na -d (...); najczęściej przytacza tę nazwę Potocki: gorzej żyli niż na Krępaku albo na Bieszczedzie; gorzej od bieszczednich zbójców; zbójcy na Bieszczadzie; bieszczad łez". Może nie całkiem prawdziwe jest wywodzenie tego słowa od Besów - trackiego plemienia, które Ptolemeusz nad Karpatami i źródłami Wisły osadził, ale potwierdzenie istnienia nazwy Bieszczad mamy niepodważalne. Funkcjonowała ona jako określenia gór oddzielających Polskę i Ruś od Węgier i jako taka używana była od bardzo dawna. W dokumencie z 1269 r. zapisano już: "Beschad Alpes Poloniae". Tyle objaśnień do tytułu.
    Podobnie jak poprzednio, tym razem też zwracamy się do czytelników, by dzielili się swoimi opiniami o naszym wydawnictwie i korygowali dostrzeżone w nim nieścisłości poprzez nadsyłanie uwag pod adresem redakcji.
    Liczymy, że "Bieszczad '97" również przypadnie do gustu mieszkańcom i miłośnikom Bieszczadów i zostanie przyjęty jeszcze życzliwiej niż ubiegłoroczny.

 

zespół redakcyjny

 

 

BIESZCZAD nr 4 - rok 1997

 

 

UWAGA COPYRIGHT

Wszystkie materiały prezentowane na stronach tego serwisu (np. teksty, layout, grafiki, zdjęcia, logotypy, kod html/css etc.)

chronione są prawem autorskim. Ich nieautoryzowane wykorzystanie w jakikolwiek sposób jest karalne.Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved 

© 2011 TOnZ - Oddział Bieszczadzki