WSTĘP

 

 

Samotna stoi                                      

w krajobrazie wsi                                

po spalonej cerkwi                              

 

Czy pamięta jeszcze        

   Nieba grzech                   

z tamtych dni                  

 

  W wieńcu ziela                                   

i kwiatów polnych                              

  nastrojem brzózek                             

co wyrosły z żalu                               

 

Milczy -                          

głos jej odjęły                

płomienie                      

 

I zamiast dzwonów                            

cisza dzwoni                                     

jednakowo wszystkim                       

 

  

(Jan Szelc "Dzwonnica w Terce"  z tomu "Mycykowy Dział")

     "I zamiast dzwonów/ cisza dzwoni/ jednakowo wszystkim". Ten fragment wiersza Jana Szelca - współczesnego poety z Sanoka, do którego przylgnęło miano bieszczadzkiego barda - może być mottem szóstego rocznika "Bieszczad". Podobnie jak w poprzednich latach, tak i tym razem publikacja ogniskuje się na przypominaniu tamtych obrazów Bieszczadów i ich mieszkańców, nad którymi już tylko "zamiast dzwonów/ cisza dzwoni/ jednakowo wszystkim". Ci, którym "cisza dzwoni jednakowo", to ludzie, którzy wywodzili się z różnych nacji czy grup etnicznych, byli wyznawcami różnych religii i obrządków, mówili różnymi językami i dialektami, kultywowali różne tradycje, zwyczaje i obyczaje, a nawet odmiennie się nosili i odżywiali, a mimo to tworzyli bieszczadzką społeczność przez wieki.
    Ta cecha "jedności w różnorodności" uchwytna jest już w "Nazewnictwie wsi Wołosate" Macieja Augustyna. Choć Wołosate było ze wsi bieszczadzkich bodaj najbardziej hermetyczne, ale i tutaj w nazwiskach czy toponimach napotyka się dowody, że zamieszkiwali je Wołosi, Rusini, Polacy, Węgrzy, Słowacy i Cyganie, Żydzi, Niemcy i Austriacy. Jednak nie genealogia wołosackiej społeczności stanowi istotę tego tekstu, lecz zarys dziejów wsi oraz analiza nazwisk jej mieszkańców i nazw nadawanych poszczególnym elementom otaczającej ich przestrzeni.
    W poprzednim "Bieszczadzie" Maciej Augustyn i Andrzej Szczerbicki, przekroczywszy granicę polsko-ukraińską, przemierzyli, opisali i sfotografowali wsie położone u źródeł Dniestru. Wcześniej wędrowali w tym samym celu wzdłuż potoku Jabłonka i środkowego Strwiąża, a jeszcze wcześniej doliną potoku Mszaniec. Teraz zaś spenetrowali i opisali osiem wiosek w dolinie potoku Lenina, przedstawiając zlokalizowane w nich najciekawsze obiekty zabytkowe.
    Z kolei Bogdan Augustyn tekstem "Cmentarze ewangelickie nad Strwiążem i Wiarem" przypomina dosyć słabo znane koleje osadnictwa niemieckiego w północno-wschodniej części Bieszczadów. Głównym motywem jego artykułu jest historia i stan dzisiejszy cmentarzy ewangelickich na tym obszarze. To, co pozostało po bieszczadzkich Niemcach, symbolizuje zachowana w niezłym stanie dzwonnica na cmentarzu ewangelickim w podkrościeńskim Obersdorfie, dzwonnica bez dzwonu, dzwonnica, w której "cisza dzwoni".
    W świadomości powszechnej panuje przekonanie, że w powstaniu styczniowym uczestniczyli jedynie mieszkańcy Kongresówki. Tymczasem szkic Macieja Augustyna "Mieszkańcy Bieszczadów w powstaniu styczniowym" udowadnia, iż w ten zryw niepodległościowy w różny sposób włączali się także mieszkańcy innych części kraju i że nie zabrakło wśród nich mieszkańców Bieszczadów. Jedni zbierali środki dla powstańców, drudzy gromadzili broń, inni ją przemycali, inni uczestniczyli w walce, a jeszcze inni przybyli po upadku powstania w Bieszczady, by tu znaleźć schronienie przed represjami. Swoistym suplementem do tego materiału jest "Zdobycie Opatowa" - fragment wspomnień majora Józefa Waltera, jednego z najbardziej znanych bieszczadzkich powstańców styczniowych.
    O tym, że ziemia nad Osławą, Sanem i Strwiążem kryje kości wielu narodowości, przypomina "Cmentarz wojskowy w Lesku z okresu I wojny światowej" Stanisława Macieli. W swym szkicu autor relacjonuje okoliczności powstania tej wojennej nekropolii, jej wygląd w okresie międzywojennym, stan obecny oraz plany związane z odbudową.
    Wycinek ustrzyckich dziejów przedstawia Wojciech Domiszewski pisząc "Wspomnienie o doktorze Romanie Lenartowiczu". Bohaterem tej opowieści jest- lekarz i - choć to dzisiaj może nie brzmi najlepiej - ofiarny społecznik, który Ustrzykom Dolnym poświęcił najlepsze lata swojego życia, inicjując wiele cennych przedsięwzięć nie tylko wtedy, kiedy po Mosesie Franklu (będącym bohaterem innego tekstu) jako zarządca komisaryczny kierował pracami władz miejskich.
    Pewnie rarytasem będzie materiał "Ciuchcią śladami rodziny Albrechtów" Teda L. Miżutowicza - uznanego architekta amerykańskiego, zamieszkałego w teksaskim Cobblestone - dodatkowo wspomaganego pamięcią przez siostry Halinę Miżutowicz-Grzbielową z Bielska-Białej i Wandę Miżutowicz-Wińską z Torunia. Te wspomnienia sięgają do początku naszego wieku i dotyczą rodziny, której zasługi trudno oszacować. Dla zasygnalizowania ich skali można podać, że np. dziadek autorów wspomnień Adam Albrecht podarował w 1909 r. grunt pod budowę ustrzyckiego kościoła, a jego żona Jadwiga z Kostowieckich namalowała do tej świątyni obraz Matki Boskiej... Cały tekst - niczym keks bakaliami - nafaszerowany jest wybornymi anegdotami.
    Reprezentantem kolejnej nacji, po której w Bieszczadach już tylko "cisza dzwoni", jest Zygmunt Frankel - współczesny pisarz izraelski, a przy tym też malarz, drukarz, translator, rzeźbiarz, redaktor, fotograf i inżynier automatyki, związany genealogią i sentymentem z Ustrzykami. Więź ta to przede wszystkim jego dziadek Moses, który przez ćwierć wieku był ustrzyckim burmistrzem, a także babka Towa z bogatego rodu ustrzyckich kupców Singerów i coroczne pobyty wakacyjne w mieście nad Strwiążem. Ogniwa spinające Zygmunta Frankla z Ustrzykami stanowią osnowę jego opowiadań "Ojciec", "Wakacje" i "Śmierć dziadka".
    Z ogromnym sentymentem o sześciu latach pobytu w podustrzyckim Jasieniu opowiada Danuta Księżykówna. Choć przedstawione w "Moim dzieciństwie w Jasieniu" wydarzenia przypadają na "ciężkie i smutne czasy wojny i okupacji", to w zasadzie jasieńskie dzieciństwo płynęło "sielsko-anielsko" aż do momentu wysiedlenia w kwietniu 1944 r.
    Próbę uogólnionego i syntetyzującego ujęcia tego do tej pory bardzo słabo opracowanego epizodu, jakim były wysiedlenia w latach 1945 - 47 ludności polskiej z okolic Lutowisk, Czarnej i Ustrzyk Dolnych, zawiera następny tekst Macieja Augustyna. Równocześnie stanowi on wprowadzenie do relacji pięciorga mieszkańców tej części Bieszczadów, którą musieli opuścić wszyscy żyjący tu od wieków. Ów moment przymusowego opuszczania domów i wyjazdu "do Polski" jest wspólnym motywem wspomnień Emila Pietrzkiewicza "Te zbrodnie pamiętam", Danuty z Księżyków Kurgan "Smutny był ten wyjazd", Janiny z Kukiczów Gil "Tęsknię za Ustrzykami", Janiny z Chabałowskich Wolskiej "Wiatr śpiewał pieśń pożegnania" oraz Józefa Wójcika "Wojna zburzyła wszystko", mówiących o żalu do okrutnej historii, o tęsknocie do rodzinnych stron i o marzeniu, by "raz jeszcze ujrzeć dom tak drogi i bliski sercu, posłuchać szumu jodeł i podziwiać góry tak piękne jesienią"...
    Mieczysław Darocha już po raz czwarty wędruje "Szlakami kolejek wąskotorowych". Tym razem trasę jego wędrówki wytycza kolejka Krościenko - Stebnik, użytkowana w okresie koniunktury drzewnej, tj. od początku XX w. do końca lat 20., kiedy to - podobnie jak zdecydowana większość kolejek bieszczadzkich - została unieruchomiona i - odmiennie niż zdecydowaną większość bieszczadzkich kolejek - ponownie ją reanimowano wówczas, gdy teren ten stanowił po II wojnie światowej część ZSRR.
    "Bieszczad" zamykają cztery najciekawsze reakcje czytelników, poświadczające, że rocznik spotyka się z żywym odbiorem. Prawdę powiedziawszy, niektóre teksty we wcześniejszych jego partiach są też tego dowodem. O wysokiej ocenie naszego cyklu świadczy nie tylko uznanie czytelników, ale i to że jesienią 1998 r. na VII Ogólnopolskim Przeglądzie Książki Krajoznawczo-Turystycznej w Poznaniu "Bieszczad" uhonorowany został pierwszą nagrodą specjalną Zarządu Głównego PTTK.

 

 

Tadeusz Szewczyk

 

     

BIESZCZAD nr 6 - rok 1999

 

 

UWAGA COPYRIGHT

Wszystkie materiały prezentowane na stronach tego serwisu (np. teksty, layout, grafiki, zdjęcia, logotypy, kod html/css etc.)

chronione są prawem autorskim. Ich nieautoryzowane wykorzystanie w jakikolwiek sposób jest karalne.Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved 

© 2011 TOnZ - Oddział Bieszczadzki

nakład wyczerpany